- Kajakiem po Wenecji
- Vogalonga
- Laguna Wenecka
- Bzura nie bzdura
- Baśniowy szlak Werry i Wezery
- O pływach i prądach pływowych z perspektywy kajakarza. Część III
- Uwaga! Zaczyna się sezon burzowy!
- Kajak Itiwit X500 DropStitch
- SPRZĘT Laminaty z AM Kajak.pl
Nadchodzący tydzień zapowiada się kajakowo, podróżniczo i filmowo-slajdowo, a to wszystko w doborowym towarzystwie.
Już w najbliższy czwartek 5 grudnia spotykamy się kolejny raz w warszawskiej kawiarni podróżniczej Południk Zero na pokazie zdjęć i filmu naszego redakcyjnego kolegi Marka Wernera (Maruchy) pt. „Kajakiem do lodowca, czyli wyprawa turystyczno-kajakowa do Norwegii”. Szczegóły znajdziecie w wydarzeniach na naszym profilu na Facebooku (bezpośredni link).
Z kolei 8 grudnia (niedziela) zapraszamy na prelekcje towarzyszące Warszawskim Targom Turystycznym PODRÓŻE do sali „Londyn B” na terenie Stadionu Narodowego. W tym roku stawiamy na łączenie i wzajemną inspirację środowisk podróżniczych. Jeśli nawet jesteśmy pasjonatami, a może i ekspertami jednej aktywności, nie musi to oznaczać, że mamy nie spróbować czegoś zupełnie nowego…
Stoisko WIOSŁA na targach PODRÓŻE będzie na Was czekało od piątku do niedzieli. Więcej informacji znajdziecie na stronie www.targipodroze.pl
Plan prelekcji 8 grudnia:
10.30 – 11.15
Kajakiem do lodowca, czyli wyprawa turystyczno-kajakowa do Norwegii
Ponad 6000 km przez Niemcy, Danię, Szwecję i Norwegię z 5 kajakami morskimi na dachu samochodu. Zapierające dech widoki gór, fiordów, lodowców i wodospadów. Marek Werner zaprasza na pokaz, gdzie m.in. odpowie na pytanie, czy było warto jechać słynną kolejką Flambana oraz czy Norwegia jest faktycznie taka droga…
11.15 – 12.00
Podróże oldtimerem
Przygotowania do wyprawy na Syberię w 2012 r. de facto zaczęły się z chwilą, kiedy Maciej Abramczyk zabrał się za remont motocykla H-D z 1942 r., a było to cztery lata temu. Rozpoczynając remont, wpadł na pomysł jazdy wojskowym WLA do miejsca marzeń, na Syberię, nad Bajkał. Wszystko, co później robił, było podporządkowane tej idei. Plan został zrealizowany, a w roku bieżącym odbył kolejną podróż, tym razem na północ Europy, choć droga powrotna nie okazała się łaskawa…
Po pierwszej, ubiegłorocznej, kajakowej wizycie w Wenecji pozostało więcej pytań niż odpowiedzi. Powrót do tego miasta na wodzie był tylko kwestią czasu. Udało się wrócić już po roku i szczęśliwie zgrać termin z kolejną 39-tą edycją Vogalongi.
Tym razem wybraliśmy się większą grupą niż poprzednio. Koronkowa logistyka podróży do Wenecji, której warto byłoby poświęcić osobny artykuł, udała się i w sobotę w południe 18 maja 2013 na horyzoncie ujrzeliśmy Wenecję. Pobyt na wodach laguny zorganizowaliśmy podobnie jak ro wcześniej: jedzenie, wodę pitną, namioty, śpiwory, ubrania i dobry humor wpakowaliśmy w sześć jednoosobowych długich kajaków z zamiarem biwakowania na bezludnej wyspie niewiele ponad kilometr od granic Wenecji. Noc przed Vogalongą bezludna wyspa była bardzo zamieszkała. Klub Kajakowy Arcobaleno (tłum: „tęcza”) urządza tu co roku piknik dla kajakarzy, którym „organizuje” pobyt na Vogalondze. Tym razem także było tu tłoczno. Kiedy podpłynęliśmy do wyspy, na ogromnym grillu piekły się kurczaki i kiełbaski, a wino lało się strumieniami. Zostaliśmy powitani ofertą przyłączenia się do imprezy (nie za darmo). Odmówiliśmy grzecznie, tłumacząc, że mamy wszystko ze sobą i znaleźliśmy miejsce na wciśnięcie w namiotowe miasteczko dodatkowo trzech namiotów.
Pełną relację z tej wyprawy oraz galerię zdjęć znajdziecie we wpisie w dziale „Wyprawy”.
Kinga Kępa
Po pierwszej, ubiegłorocznej, kajakowej wizycie w Wenecji pozostało więcej pytań niż odpowiedzi. Powrót do tego miasta na wodzie był tylko kwestią czasu. Udało się wrócić już po roku i szczęśliwie zgrać termin z kolejną 39-tą edycją Vogalongi.
Tym razem wybraliśmy się większą grupą niż poprzednio. Koronkowa logistyka podróży do Wenecji, której warto byłoby poświęcić osobny artykuł, udała się i w sobotę w południe 18 maja 2013 na horyzoncie ujrzeliśmy Wenecję. Pobyt na wodach laguny zorganizowaliśmy podobnie jak rok wcześniej: jedzenie, wodę pitną, namioty, śpiwory, ubrania i dobry humor wpakowaliśmy w sześć jednoosobowych długich kajaków z zamiarem biwakowania na bezludnej wyspie niewiele ponad kilometr od granic Wenecji. Noc przed Vogalongą bezludna wyspa była bardzo zamieszkała. Klub Kajakowy Arcobaleno (tłum: „tęcza”) urządza tu co roku piknik dla kajakarzy, którym „organizuje” pobyt na Vogalondze. Tym razem także było tu tłoczno. Kiedy podpłynęliśmy do wyspy, na ogromnym grillu piekły się kurczaki i kiełbaski, a wino lało się strumieniami. Zostaliśmy powitani ofertą przyłączenia się do imprezy (nie za darmo). Odmówiliśmy grzecznie, tłumacząc, że mamy wszystko ze sobą i znaleźliśmy miejsce na wciśnięcie w namiotowe miasteczko dodatkowo trzech namiotów.
Poranek w dniu Vogalongi powitał nas deszczem i wiatrem. Morska woda dokoła wyspy silnie się zafalowała. Dwoje z nas zgłosiło się na Vogalongę jako uczestnicy, dwoje chciało zobaczyć tylko tę wenecką masę krytyczną jako obserwatorzy, a dwoje uzyskało akredytacje prasową, licząc na dodatkowe przywileje dla dziennikarzy.
Copyright © 2025 WIOSŁO – Magazyn Kajakowy