Tekst i zdjęcia: Tomasz Andrzej Krajewski
Powrót ze spływu do dobry moment na planowanie kolejnego spotkania z wodą. Ile można bez niej wytrzymać? Niedługo… Wracaliśmy z Węgorapy z kiełkującym pomysłem spotkania się gdzieś w połowie drogi między Włocławkiem, Lublinem i Wrocławiem. Nie minął miesiąc i witaliśmy się znów, tym razem w Szczercowie, na przystani lokalnego organizatora spływów.
Wyjątkowo suche i upalne lato tego roku nie zachęcało do pływania. W większości rzek wody było jak na lekarstwo – przekonaliśmy się o tym boleśnie. Kto mielizn i ciągnięcia kajaka na sznurku nie lubi, musiał szukać dużych akwenów. Wyszperałem jednak Widawkę, rzekę niewielką, ale zasobną w wodę przez cały rok, bo zasilają ją pompy odwadniające odkrywki węgla brunatnego w Bełchatowie i Szczercowie. Była jedną z nielicznych rzek w kraju ze średnim stanem wody; większość cieków na mapie IMiGW pociągnięta była grobowym czarnym kolorem niżówki.
Nadszedł więc czas na Widawkę!