Jacek Wolszczak
Długi weekend majowy to czas, gdy miasta pustoszeją, drogi się korkują, a miejsca wypoczynku pękają w szwach od napływu wczasowiczów spragnionych wypoczynku. My, jak zwykle, postanowiliśmy wykorzystać ten okres aktywnie i spędzić trochę czasu na wodzie. W tym roku wybór padł ponownie na Krutynię, a naszą bazę wypadową założyliśmy w stanicy wodnej PTTK w Sorkwitach. W spływie, oprócz dorosłych, uczestniczyło 9 dzieci, a najmłodsza uczestniczka urodziła się zaledwie 2,5 miesiąca temu. Razem z nami pływali także przedstawiciele Błękitnego Patrolu WWF, więc byliśmy przygotowani nawet na obserwację foki albo morświna. Żadne z tych zwierząt nie pojawiło się na naszej drodze, ale, kto wie, może za rok.
Mimo pesymistycznych prognoz pogody na długi weekend nad Sorkwitami i okolicą praktycznie cały czas świeciło słońce. Dorota, kierowniczka stanicy, zapewniła, że zła pogoda omija Sorkwity szerokim łukiem i wszystko wskazuje na to, że nie jest to tylko chwyt marketingowy. Reklamy nie wymaga na pewno tawerna na terenie ośrodka. Uczestnicy naszego spływu jeszcze długo będą wspominać wspaniałe potrawy przygotowywane przez panią kucharkę, a w szczególności jej ciasto z prądem (tylko dla osób dorosłych). Ciasto sprzedawało się tak dobrze, że pani kucharka nie nadążała z jego pieczeniem. Obsługa tawerny przestrzega jednak, że ciasto nie nadaje niestety się dla wegetarian, ponieważ kucharka wkłada w nie całe serce. Dobre wyżywienie nie jest może warunkiem koniecznym dla udanego spływu, ale świadomość, że po dniu pływania czeka na nas pyszny posiłek, nie zaszkodzi.
Jeśli chodzi o pływanie, w tym roku pokonaliśmy 26 kilometrów w ciągu 2 dni na trasie: Sorkwity – Bieńki – Babięta. Ze względu na obecność dzieci, zdecydowaliśmy się głównie na kanadyjki, ale w spływie brały też udział kajak jedno- oraz dwuosobowy. Odcinek Krutyni na wysokości Sorkwit nie jest oblegany przez turystów w długi weekend majowy, dzięki czemu mogliśmy podziwiać bez zakłóceń dziką przyrodę. Najczęściej na swojej drodze napotykaliśmy żurawie, ale zdarzyło nam się usłyszeć odgłosy bąka zwyczajnego, które przypominają dźwięk telefonu nastawionego na tryb wibrowania. Chyba to jest najtrafniejsze porównanie. Na wspomnianym odcinku jest wiele miejsc, gdzie można wyjść na brzeg, coś zjeść i odpocząć, co jest ważne podczas płynięcia z dziećmi. Po drodze jest też sporo ścieżek edukacyjnych, a więc warto przygotować się na oryginalne pytania dzieci, przeplatane sformułowaniem „a dlaczego?”.
Spływ nie był długi ani szczególnie wyczerpujący, ale taki właśnie miał być. Być może któryś z najmłodszych uczestników połknął bakcyla kajakarstwa (kanadyjkarstwa) i w przyszłości zejdzie na wodę już bez zachęty ze strony rodziców. Sorkwity na pewno na stałe zagoszczą w naszym katalogu miejsc na Mazurach, do których warto wracać. Wiemy, że kilkoro z naszych znajomych już planuje powrót do Sorkwit w sierpniu.
Przy okazji wypadu do Sorkwit polecamy również pobliski Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie. gdzie można pogłaskać i nakarmić osiołka, kozę oraz wiele innych zwierząt albo podziwiać z bliska odpoczywające w cieniu łosie. Ogromne emocje dla najmłodszych gwarantowane. Z Sorkwit można również szybko dostać się do Mrągowa, gdzie organizowana jest wojskowa majówka, podczas której można podziwiać sprzęt wojskowy, a nawet przetestować wojskowy pojazd.